Stwardnienie rozsiane - diagnoza której nie życzę nikomu. Chciałbym pokazać, że ta diagnoza nie oznacza iż życie się kończy. Pragnę pokazać innym, że to życie wciąż jest, chodź może trochę inne, może trudniejsze ale to nie koniec. Czy jestem czasami załamany? Często, ale potem się podnoszę i maszeruje dalej z podniesionym czołem i z uśmiechem na twarzy.

Jeśli chodź trochę ten blog będzie pomocny dla Was chorych oraz dla Waszych rodzin to będę szczęśliwy. To właśnie jedna z tych rzeczy która dodaje mi sił.

Wojciech Mrugalski

poniedziałek, 19 maja 2014

Od sasa do lasa:)

Gdy człowiek budzi się rano i wstaje to gdzie najpierw idzie? Hahaha... za potrzebą:) Fajnie jest gdy można tam iść w normalnym tempie. Gorzej gdy wstajesz rano i ze względu na potrzebę od razu jesteś w blokach startowych. My faceci mamy trochę łatwiej bo zawsze można się złapać i co nieco zatrzymać, a kobiety? Macie dziewczyny trudniej. Ja was rozumiem i współczuję. Mimo, że mam za co złapać to gdy idę do WC to trzymam się ścian obiema rękami. Wówczas dosłownie nie wiadomo w co ręce wsadzić:)
Do czego ta choroba sprowadza ludzi? Można oczywiście te sprawy olać:), spuścić zasłonę milczenia i udawać że jest ok ale.... nie jest OK:(

Przyszła rehabilitantka. Poprosiłem ją by mnie trochę dziś oszczędzała bo muszę wyjść do miasta po rehabilitacji. W takiej sytuacji byłem tylko naciągany i rozciągany. Leżałem jak taka żaba przygotowana do lekcji biologii:) Taką rehabilitację to mogę mieć. Jest lekko, łatwo i przyjemnie. Rehabilitantka wyszła i okazało się, że odwołali mi spotkanie. Nie chciało mi się wychodzić więc gdybym mógł to bym skakał ze szczęścia, a tak musiało wystarczyć tylko Uuffff...

Rehabilitacja była lajtowa ale zazwyczaj po, łapie mnie spacz. Takie potworne uczucie senności jak by mi ktoś podał środki nasenne. 20 minut i jestem jak młody Bóg:) Nie byłem sam. Moje koty również drzemały, a potem powolna pobudka:)

Spanie,

otwieranie oczu,

powolny powrót świadomości,

ziewanie,

przeciąganie i...

co tu dalej robić?:)

Już dawno chciałem polecić parówki pikantne z firmy Indykpol. Wg mnie, one są pikantne tylko z nazwy bo moje koty je uwielbiają, a nie wyglądają na wielbicieli pikantnych potraw.
Indykpol: Parówki z indykiem - pikantne.
Absolutnie nie chcę poruszać spraw dot. zdrowotności tego typu produktów mięsnych. Specjalnie używam sformułowania "produkt" bo co w nich jest to wszyscy wiemy abo raczej tego nie wiemy:) Podobnie mówili o kotlecie bohaterowie filmu pt. "Psy"


Ja tylko chciałem powiedzieć, że jadłem różne parówki. Jedne były lepsze, drugie gorsze. Smak jest kwestią gustu ale wg mnie te parówki są najlepsze na świecie. Ot taka reklama chodź grosza za nią nie dostane.

Wpis zacząłem od problemów fizjologiczno - egzystencjalnych, a kończę na kulinarnych. Tym optymistycznym akcentem, życzę wszystkim...

Smacznego:)

2 komentarze:

  1. Masz piekne koty . Mój kot parówki nie tknie , otrzepie sie z odrazą .Tak samo mleka z kartonu .Tyko produkty nie przetworzone . Lub to co sam upoluje , Czy tu nie tkwi przyczyna wielu chorób Pozdrawiam Wiesław

    OdpowiedzUsuń
  2. kot mojej mamy to tylko najlepsza szynkę i swoja karmę.
    Parówki nie dla niego!!!!

    OdpowiedzUsuń

Będzie miło gdy się przedstawisz:-)