Stwardnienie rozsiane - diagnoza której nie życzę nikomu. Chciałbym pokazać, że ta diagnoza nie oznacza iż życie się kończy. Pragnę pokazać innym, że to życie wciąż jest, chodź może trochę inne, może trudniejsze ale to nie koniec. Czy jestem czasami załamany? Często, ale potem się podnoszę i maszeruje dalej z podniesionym czołem i z uśmiechem na twarzy.

Jeśli chodź trochę ten blog będzie pomocny dla Was chorych oraz dla Waszych rodzin to będę szczęśliwy. To właśnie jedna z tych rzeczy która dodaje mi sił.

Wojciech Mrugalski

piątek, 16 maja 2014

Senny dzień.

Galicja jest zalewana deszczem. Siedzę w domu, mieszkam w bloku na 10 piętrze więc powódź mi nie grozi ale to co się dzieje za oknem nawet dla mnie jest uciążliwe. Kawa raz nie pomaga. Kawa dwa i też nic.

Przyszła rehabilitantka i mówi, że dziś wyglądam tak jak wczoraj czyli jak zbity pies. Naturalnym jest, że o takie samopoczucie należy obwiniać pogodę ale ja nie lubię takiego stawiania sprawy. To trochę tak, że są winni inni, nie ja, a prawda jest prozaiczna. Po pierwsze starość:) Nie ma co szukać innego wytłumaczenia, usprawiedliwiać oczywiste.

Przed ćwiczeniami zawsze mam pomiar ciśnienia. Dziś na starcie miałem 118/76. Niby normalne ale ziewałem non stop. Poćwiczyłem przy drabinkach. Przy okazji ćwiczeń cała obręcz barkowa została naciągnięta. Gdy już drabinki mnie zmęczyły to byłem ciągany i rozciągany na łóżku. Na deser zafundowała mi wypychanie bioder ku górze. Taki mostek ale w moim wypadku to wersja mini. Ponoć dziś mi szło nieźle.
Po ćwiczeniach znów pomiar ciśnienia. Mimo, że byłem zmęczony to ciśnienie po rehabilitacji mam zawsze o 10 wyższe. To taka norma u mnie. Wg rehabilitantki oznacza to, że mam dobrą kondycję. Gdyby było ze mną gorzej to po ćwiczeniach miałbym znacznie wyższe ciśnienie. To miłe tylko ciekawe gdzie ja tę kondycję wyrobiłem?:)

Po "ciężkim" tygodniu pracy należy mi się relaks. W ten piątkowy wieczór do szklaneczki wlałem whisky, cole i lód. Tak à propos to muszę kupić kamienie do whisky zamiast lodu. Mają jedną zaletę w porównaniu do lodu. Nie rozcieńczają :) :) :) Hahahaha....


Juto znów jadę na Wolę Batorską. Sławka i Grażyna wracają w niedzielę do stolicy więc chciałem je pożegnać. Mógłbym zadzwonić ale to nie to samo. Prócz tego nie mam nic innego do roboty. Trzeb ruszyć...



4 komentarze:

  1. pracowałem kiedys w bonarce jako fabryce nawozów to były piekne czasy . podziwiam cie ze tak wszedzie zajedzisz . ja chodze samodzielnie a nie lubie wychodzic , nie wszyscy wiedza ze choruje ,nie chce kazdemu tłumaczyc czemu utykam . wiecej jezdze samochodem.pozdrawiam cie wiesław .

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Też kiedyś moi sąsiedzi zapytali mnie co to za kontuzja, że utykam? Powiedziałem, że to nieuleczalna choroba - stwardnienie rozsiane. Sąsiad zrobił wielkie oczy. Zapewne nie wiedział co to za choroba więc pośpiesznie dodałem, że nie jest zaraźliwa:)
      Myślę że prawda wyzwala. Nigdy z tego powodu nic złego mnie nie spotkało. Trzeba kilka razy powiedzieć parę słów o chorobie, a potem jesteś wolny.

      Życie jest jedno, do tego krótkie. Spójrz jakie masz możliwości. Chodzisz samodzielnie, masz auto, tak wiele możesz jeszcze doświadczyć, zobaczyć. Myślę, że chyba warto spróbować. Co masz do stracenia? Za to sąsiedzi będą doskonale wiedzieli co to za choroba to SM:) Po jakimś czasie oleją Ciebie i chorobę.
      Ja największą ciekawość wzbudzam u dzieci:)

      Odwagi Wiesławie. Trzymać kciuki. Wierz mi, ludzie nie są tacy źli.

      Usuń
    2. Dobre wytłumaczenie zastosuje . Trzymaj sie .Lubie czytac twojego bloga pozdrawiam

      Usuń
  2. Jeszcze nikomu szklanka whisky nie zaszkodziła :)

    OdpowiedzUsuń

Będzie miło gdy się przedstawisz:-)