Stwardnienie rozsiane - diagnoza której nie życzę nikomu. Chciałbym pokazać, że ta diagnoza nie oznacza iż życie się kończy. Pragnę pokazać innym, że to życie wciąż jest, chodź może trochę inne, może trudniejsze ale to nie koniec. Czy jestem czasami załamany? Często, ale potem się podnoszę i maszeruje dalej z podniesionym czołem i z uśmiechem na twarzy.

Jeśli chodź trochę ten blog będzie pomocny dla Was chorych oraz dla Waszych rodzin to będę szczęśliwy. To właśnie jedna z tych rzeczy która dodaje mi sił.

Wojciech Mrugalski

poniedziałek, 26 lipca 2010

Życie nie jest sprawiedliwe.

Mam znajomych którzy tak jak ja są chorzy na SM. Oni zostali pozbawieni nowoczesnego leczenia. W Polsce jest opracowany „specjalny” program leczenia takich jak ja. To zasługa Agencji Oceny Technologii Medycznych. Agencja działa na zlecenie albo przy współpracy z Narodowym Funduszem Zdrowia. Instytucja ta na własnej stronie pisze, że „Jesteśmy po to, żeby wydawać rekomendacje w sprawie zakwalifikowania świadczeń opieki zdrowotnej jako świadczeń gwarantowanych”. Prawda jest taka, że zadaniem ludzi tam pracujących jest jak największe utrudnianie nam, ludziom chorym dostępu do nowoczesnego i skutecznego leczenia poprzez ciągłe podważanie osiągnięć światowej medycyny, kwestionowanie uznanych na świecie procedur medycznych i ich skuteczności.
To dzięki tej Agencji i Narodowemu Funduszowi Zdrowia został opracowany program lekowy dla osób chorych na stwardnienie rozsiane. W ramach tego programu po spełnieniu odpowiednich kryteriów chory zostaje objęty nowoczesnym leczeniem. Czas trwania tej terapii wynosi maksymalnie 3 lata. W ramach tej terapii pacjenci są leczenia Interferon beta-1a: (nazwy handlowe: Avonex, Rebif, CinnoVex) lub Interferon beta-1b: (nazwy handlowe: Betaferon, Extavia).
Pytanie: co się dzieje po 3 latach? Moim znajomym zabrano to leczenie. Cały świat wie, że stwardnienie rozsiane jest chorobą nieuleczalną, a betaferony spowalniają, a czasami w niektórych przypadkach wręcz hamują postęp choroby ale nie NFZ. Instytucja ta odbiera leczenie i wymaga po roku przerwy ponownego kwalifikowania się do programu lekowego.
Problemem tego programu są kryteria. Kryteria mówią, że trzeba być odpowiednio sprawnym fizycznie, trzeba przejść samodzielnie 500 metrów i trzeba nie mieć w ostatnim czasie rzutu choroby. Paradoksem jest to, że chorzy dostają interferony po to by chodzić, pracować i być sprawnymi a często bywa tak, że ten rok przerwy w leczeniu powoduje, że te trzy wcześniejsze lata leczenia zostają wyrzucone w błoto. Fundusz wydaje około 5000 zł miesięcznie na interferon dla jednego pacjenta. Chorzy dostają rzut choroby po którym często nie spełniają już warunków kwalifikacji do programu lekowego i zaczynają się ich problemy z postępem choroby.
Pytanie: co się dzieje z tym „odebranym” leczeniem? Dostaje je nowo zdiagnozowany i zakwalifikowany pacjent. W ten sposób w Polsce leczy i nie leczy się pacjentów. Rozumiem, że się nie przelewa ale czy dobry manager wyrzuciłby pieniądze na program 3 letniego - skutecznego leczenia po to by później zaprzestać terapii? Nasz kraj jest jedynym krajem w Unii Europejskiej, który nie posiada przyjętych procedur i programów lekowych zaakceptowanych przez Unię.

Życie nie jest sprawiedliwe. Trzymam kciuki za Pawła i Agnieszkę których pozbawiono leczenia!

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Będzie miło gdy się przedstawisz:-)