Stwardnienie rozsiane - diagnoza której nie życzę nikomu. Chciałbym pokazać, że ta diagnoza nie oznacza iż życie się kończy. Pragnę pokazać innym, że to życie wciąż jest, chodź może trochę inne, może trudniejsze ale to nie koniec. Czy jestem czasami załamany? Często, ale potem się podnoszę i maszeruje dalej z podniesionym czołem i z uśmiechem na twarzy.

Jeśli chodź trochę ten blog będzie pomocny dla Was chorych oraz dla Waszych rodzin to będę szczęśliwy. To właśnie jedna z tych rzeczy która dodaje mi sił.

Wojciech Mrugalski

sobota, 4 września 2010

Horror w wannie.

Mój kot Milko (ten biały), jeden z trzech które mam, a którego kocham ale czasami mnie do szalu doprowadza, rozbił dzisiaj biały porcelanowy kubeczek w łazience. Trzymamy w nim na wannie szczoteczki do zębów. Okruchy tego kubeczka wpadły do wanny. Pozbierałem je, opieprzyłem kota i poszedłem się kąpać w ramach odpoczynku po rehabilitacji.

Milko i Niunia.
Woda się nalała, wszedłem do wanny, oparłem się i zamknąłem oczy. Nie wiem ile minut tak leżałem ale było mi nie za wygodnie wiec otwarłem oczy i chcę się poprawić. Patrzę na wodę w wannie a ona ma kolor barszczu czerwonego. Od razu wiedziałem, że się skaleczyłem tylko nie wiedziałem gdzie. Otwarłem korek w wannie aby wylać ten syf. Wstałem, oglądam się w poszukiwaniu rany skąd się leje krew ale niczego nie mogę znaleźć. Jedyna opcja skąd mogę krwawić to ze stopy, tylko one wciąż pozostawały w tej czerwonej zupie. W wodzie musiało już być tyle krwi, że stóp nie było widać. Od razu mnie usztywniło i nie miałem siły unieść nóg z wody więc siadłem do wanny i czekałem na to, aż woda się wyleje. W końcu zaczęły się ukazywać stopy. Widzę, że na prawej stopie tryska mi mały wulkanik krwi w rytm uderzeń serca. Woda już się całkowicie wylała. Opłukałem ranę ale widać, że samo nie przestanie krwawić. Myślałem, że jak noga zostanie wyjęta z wody to spotkanie krwi z powietrzem spowoduje naturalny proces krzepnięcia. Niestety, ale krew tryskała nadal, a te wycieki to miały długość około 2-3 cm.
Byłem sam w domu, nie miałem apteczki pod ręką więc pozostało mi tylko zatkanie tej rany palcem. Zatkałem ranę – krew się nie leje, podnoszę palec i znów siura. Zatkałem palcem tę ranę z której sikała krew w kolorze jasno czerwonym. Zapewne uszkodzeniu uległa jakaś nie wielka tętnica, chodź rozmiar krwawienia sugerowałby zupełnie coś innego.
Ze względu na osłabione czucie w nogach nie poczułem, że się skaleczyłem. Później okazało się, iż skaleczyłem się niewielkim okruchem który umknął mi podczas sprzątania po rozbitym kubku porcelanowym.

Zadziwiające jest to jakie życie jest kruche. Gdyby nie to, że chciałem się poprawić to pewnie nie zorientowałbym się, że krwawię. Zapewne dalej bym się relaksował z zamkniętymi oczami, aż poczułbym się senny. Senność też by we mnie nie wzbudziła żadnego zdziwienia, ponieważ nie pierwszy to byłby raz kiedy spałem w wannie.
Gdyby mnie coś nie tknęło, gdyby nie było mi niewygodnie, to po prostu bym się chyba wykrwawił. Jak zatykałem palcem ranę, a potem odtykałem, to byłem spokojny, nie denerwowałem się i nagle poczułem że wszystko zależy od… palca.

Puszczam palec, czekam i mam w dupie SM, problemy tego życia i być może osiągam nirwanę albo zatykam dziurkę palcem i dalej pcham ten wózek.

W związku z moim wyborem cdn…

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Będzie miło gdy się przedstawisz:-)