Mimo to jakoś się zebrałem w sobie, poprosiłem brata aby mnie wypuścił na pole (albo jak woli reszta polski na dwór) i pojechałem.
Zanim dojechałem na Rynek Główny zahaczyłem o Mały Rynek, a tam jakaś impreza - jakiś performance.
Na Rynku Głównym ludzi jak mrówek ale to akurat mnie nie dziwi, a języka polskiego nie słychać. Żar się lał z nieba wiec poszedłem się ochłodzić. Najpierw kawa a potem zimne piwko pod parasolami.
Niedaleko od parasolów pod którymi siedziałem rozłożył się Ukraiński Kwartet Akordeonowy "HARMONIA". Akurat w dniu dzisiejszym było ich trzech. To co goście robią na harmoniach to jest nie do opisania. Kupiłem od niech nawet płytę CD:)
Niestety, ale piwko ma to do siebie, że wzmaga pracę nerek. Musiałem zacząć się rozglądać za toaletą odpowiednią dla mnie. Większość knajp ma albo duży próg przed wejściem który dla wózka elektrycznego jest nie do pokonania, albo toaleta jest w piwnicy albo i jedno i drugie:) Nie da się ukryć, ale pod tym względem rynek w Krakowie to dramat.
Potrzebę swoją załatwiłem w Hotelu Rezydent przy ul. Grodzkiej 9.
Jak widać na powyższym zdjęciu wjazd do hotelu jest odpowiednio przystosowany, a toaleta ma wszystkie gadgety ułatwiające "kulawym" załatwienie swoich potrzeb.
Potem na Rynku znalazłem następne występy i pokazy.
Na koniec zostawiłem zdjęcia pomnika Adama Mickiewicza. Chciałem tylko zwrócić uwagę na to, że mimo ogrodzenia tego pomnika łańcuchami to ludzie zrobili sobie z tego monumentu ławeczki do odpoczynku. Ci ludzie zachowują się jak srające gołębie na balkonie.
Do domu wróciłem koło godziny 22. Nie przypominam sobie kiedy ostatni raz spędziłem na krakowskim Rynku tyle czasu i do tego tak świetnie się bawiłem. Centrum Krakowa żyje i chwała za to włodarzom miasta:)
A teraz... nuda... idę ćwiczyć i rehabilitować się:)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
Będzie miło gdy się przedstawisz:-)