Stwardnienie rozsiane - diagnoza której nie życzę nikomu. Chciałbym pokazać, że ta diagnoza nie oznacza iż życie się kończy. Pragnę pokazać innym, że to życie wciąż jest, chodź może trochę inne, może trudniejsze ale to nie koniec. Czy jestem czasami załamany? Często, ale potem się podnoszę i maszeruje dalej z podniesionym czołem i z uśmiechem na twarzy.

Jeśli chodź trochę ten blog będzie pomocny dla Was chorych oraz dla Waszych rodzin to będę szczęśliwy. To właśnie jedna z tych rzeczy która dodaje mi sił.

Wojciech Mrugalski

środa, 27 lipca 2011

W dawnej pracy:)

W niedzielę o 6 rano razem z Elą która ma do mnie przyjechać z Ustronia, przyjacielem i bratem wyjeżdżamy do Dąbka na rehabilitację. Tylko ja i Ela będziemy się rehabilitować, a reszta towarzystwa to powiedzmy - obsługa techniczna:)
Chcę zabrać swój wózek elektryczny bo ośrodek jest wielki, a to mi bardzo ułatwi przemieszczanie się po ośrodku.


Przecież wiadomo, że mam mrówki w… dupie:) Niestety wózek do auta się nie zmieści. Wykombinowałem, że wyślę wózek kurierem. Wszystko OK, ale muszę go wysłać na palecie.


Paleta to też nie problem tylko problemem jest to, że nie mam możliwości spakowania tego wózka na paletę i czekać na kuriera. Musiałbym go spakować przed klatką i czekać na przyjazd kuriera. Wyglądało by to bardzo zabawnie. Wpadłem na pomysł by zadzwonić do firmy ATUT PL i zapytać się czy mógłbym od nich wysłać wózek przesyłka kurierska. To nie jakaś pierwsza lepsza firma z książki telefonicznej. Kiedyś – do 1999 roku w tej firmie pracowałem jako grafik komputerowy i zajmowałem się ogólnie komputerami. Po moim odejściu z pracy nadal z nimi utrzymywałem kontakt w miarę możliwości czasowych.
Firma zajmuje się reklamą, a w szczególności produkcją różnych gadgetów reklamowych. Mają duży magazyn i wysyłają przesyłki kurierskie również na paletach, a mnie właśnie o to chodziło. Do tej pory pracuje tam kilka osób z dawnych czasów.
Dosiadłem mojego rumaka, wsiadłem do autobusu i pojechałem. Jak wsiadałem do autobusu to pogoda była pod psem. Lekko kropiło, a jak wysiadałem z busa to opady się wzmogły. Dojechałem do firmy lekko mokry ale tragedii nie było. Firma mnie poczęstowała pyszna kawą Lavazzą z ekspresu ciśnieniowego. Tak kawa + ekspres = miód w gębie:).


Nie mogłem wejść na piętro do firmy więc wszyscy którzy mnie znali zeszli do mnie do magazynu na parterze. Fajnie było ich wszystkich zobaczyć. Pani Dorota i Małgosia, Krzysiek, Tomek i Paweł. Nic się nie zmienili. Jak bym się cofnął w czasie. Posiedzieliśmy tzn. ja siedziałem na wózku, a oni na byle czym jak to w magazynie. Krzysiu zaopiekował się moim wózkiem razem z Pawłem i przygotują mi wózek do wysyłki. Wygląda na to, że firma wyśle mi wózek na ich koszt. W sumie to chciałem prosić tylko o pomoc w zapakowaniu wózka a tu taka niespodzianka:) Jak wychodziliśmy z firmy przed 18 to rozpadało się w Krakowie na dobre, a mnie do tego nogi odmawiały posłuszeństwa. Na podwórku się zablokowałem i musieli mnie trochę przenieść do auta. Małgosia razem z Pawłem mnie odwieźli do domu.

3 komentarze:

Będzie miło gdy się przedstawisz:-)