Stwardnienie rozsiane - diagnoza której nie życzę nikomu. Chciałbym pokazać, że ta diagnoza nie oznacza iż życie się kończy. Pragnę pokazać innym, że to życie wciąż jest, chodź może trochę inne, może trudniejsze ale to nie koniec. Czy jestem czasami załamany? Często, ale potem się podnoszę i maszeruje dalej z podniesionym czołem i z uśmiechem na twarzy.

Jeśli chodź trochę ten blog będzie pomocny dla Was chorych oraz dla Waszych rodzin to będę szczęśliwy. To właśnie jedna z tych rzeczy która dodaje mi sił.

Wojciech Mrugalski

sobota, 14 sierpnia 2010

Wycieczka turystyczna

Wczoraj po rehabilitacji dosiadłem rumaka i wybrałem się na przejażdżkę. Chciałem załatwić dwie sprawy. Pierwsza to odwiedzić sklep ze sprzętem rehabilitacyjnym i obejrzeć ręczne wózki inwalidzkie dla niepełnosprawnych. Pewnie zapytacie po co mi to skoro mam już wózek elektryczny? Wózek elektryczny waży 140 kg i jest stosunkowo duży. Raczej nie zmieści się do zwykłego auta a przecież nogi mi są potrzebne. Okazało się, że jako osoba pracująca mam prawo do większej refundacji niż została mi wypisana na zleceniu na zakup wózka od lekarza. Obecnie mam zlecenie na zakup wózka które uprawnia mnie do nabycia wózka w kwocie do 800 zł. Jeśli chciałbym droższy wózek to nie ma sprawy ale różnice w cenie muszę pokryć samodzielnie. Jak załatwię poprawione zlecenie od neurologa to jako pracujący mam prawo do refundacji w wysokości 1500 zł. Ten wózek który oglądałem jest niezły. Muszą się nad tym spokojnie zastanowić i wybrać dobry sprzęt. Mówią, że co nagle to po diable:).

Potem się wybrałem na przejażdżkę. Już jak jechałem przez galerię to pachniało mi pysznym jedzeniem i kawą ale stwierdziłem, że zjem i napiję się na mieście, na świeżym powietrzu. Jadę dalej, przejechałem przez krakowski Rynek Główny i obrałem kierunek na Wawel. Wjeżdżam na zamek od strony ul. Kanoniczej i na samym końcu przed wjazdem na dziedziniec widzę… schody!
No cóż, wciskam guzik i jadę w dół. Spróbuję wjechać na Wawel od strony ul. Św. Idziego. Ulica Droga do Zamku jest wybrukowana kostką. Jazda po niej na wózku przypomina rodeo! Chodnik też nie jest dużo lepszy wiec nie miałem wyboru.

Wawel jest piękny. Spotkałem młodą parę, która pozowała do zdjęć
.



Potem podjechałem przed wejście do Katedry na Wawelu.

Ochrona pilnuje bo Katedra była już zamknięta.
Wejście do Katedry, mnie pasuję do flmu Władca Pierścieni.
Chciałbym tam wejść ale to niestety w tej chwili nie jest możliwe. Strome schody mi to uniemożliwiają albo SM - jak kto woli. Jest co prawda drugie wejście do Katedry, tam też są schody ale zdecydowanie jest ich mniej. Muszę jakoś dobrze to zaplanować by w przyszłości się tam dostać. W Katedrze wydaje się że, człowiek jest bliżej Boga, a i z tym miejscem związany jest kawał historii Polski.

Piękna pogoda, miłe otoczenie i zapach kawy sprawił, że ja też nabrałem ochoty na kawę. Podjeżdżam by zamówić kawę, czekam w kolejce, sięgam do plecaka po portfel i… go tam nie ma!
Okazało się, że go nie zabrałem z domu! Szlak mnie trafił.
Właśnie jak się okazało, że jestem bez grosza przy duszy to nagle poczułem olbrzymie ssanie w żołądku na kawę i na obiad. Dobrze, że wcześniej nie zamówiłem obiadu bo po fakcie byłby niezły obciach i wstyd gdybym nie miał czym zapłacić. Oblizałem się ślinką i trzeba wracać. Znów zaglądnąłem na Rynek Główny. Na Placu Mariackim, tuż koło bocznego wyjścia z Kościoła Mariackiego było jakieś zbiegowisko ludzi. Patrzę, a to znów para młoda.

Pan młody w białym garniturze.
Gość weselny po prawej wyglądał jakby był w piżamie:)
Niezłe laski tam były prócz Pani młodej:)

Musieli mieć chyba niezłe chody skoro udało im się załatwić ślub w Kościele Mariackim. Pan młody lekko odjechany, a i goście też niektórzy byli dziwnie, aczkolwiek bardzo elegancko ubrani. Mnie to wyglądało jakby to byli ludzie z jakiejś agencji reklamowej, albo z jakiegoś bardzo dobrej firmy. Odniosłem wrażenie jakby to towarzystwo chciało powiedzieć, ze złapało Boga za nogi.
Może to zbyt pochopna ocena bo przecież ich nie znam i i nic nie wiem o tych ludziach. Państwu młodym trzeba życzyć wszystkiego naj… i trzymać za nich kciuki.

Potem śmignąłem do domu. Miałem w drodze powrotnej zaglądnąć na pocztę by wysłać listem poleconym skierowanie na rehabilitację ale skoro nie miałem kasy przy sobie to sprawa jest nieaktualna.

Padłem w domu o godz. 21. Byłem chyba zmęczony upałem i wrażeniai. Nawet derby Warszawy między Polonią a Legią mnie nie powstrymały:)

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Będzie miło gdy się przedstawisz:-)