Stwardnienie rozsiane - diagnoza której nie życzę nikomu. Chciałbym pokazać, że ta diagnoza nie oznacza iż życie się kończy. Pragnę pokazać innym, że to życie wciąż jest, chodź może trochę inne, może trudniejsze ale to nie koniec. Czy jestem czasami załamany? Często, ale potem się podnoszę i maszeruje dalej z podniesionym czołem i z uśmiechem na twarzy.

Jeśli chodź trochę ten blog będzie pomocny dla Was chorych oraz dla Waszych rodzin to będę szczęśliwy. To właśnie jedna z tych rzeczy która dodaje mi sił.

Wojciech Mrugalski

czwartek, 8 września 2011

Jak dla mnie to aktywny dzień

Wczorajszy dzień nie zapowiadał się tak „ruchliwie” W ciągu dnia rehabilitacja. Trochę pochodzę przy chodziku. Staram się mało obciążać chodzik i nie robić zakosów. Niestety ale nóg w dalszym ciągu nie podnoszę. Niby coś tam odrywam piętę ale palcami i tak szuram po podłodze. Gdyby to był chodnik to na pewno zęby bym zgubił. No ale się staram, próbuje, nie od razu Kraków zbudowali więc i ja potrzebuje trochę czasu. W ramach ćwiczeń chodzę również na czworaka po mieszkaniu. Hmmm…. To dosyć męczące. Kto by pomyślał, że takie podciąganie nóg może tak męczyć, a i ta koordynacja jest jakaś chaotyczna. Oczywiście mam też inne ćwiczenia które staram się robić w ciągu dnia samodzielnie. Wczoraj nie dokładałem do rehabilitacji zbyt wiele ponieważ miałem zaplanowany basen.

Koło 17 przyszedł mój brat i mnie wypuścił z domu. Jak już byłem na dole przed klatką to oczywiście musiało się rozpadać. Pojechałem autobusem na basen bo pogoda nie nastrajała aby zwiedzać Kraków. Wysiadłem z autobusu no i dalej leje. No i co? No nic, trzeba jechać. Na basen już dotarłem mokry. Przed basenem zaliczyłem kawę i zapiekankę i siup do wody. Staram się pływać na plecach aby lepiej ciągnąć ręce, zwłaszcza lewą za siebie – ponad głowę ale to pływanie w takiej pozycji powoduje, że ciągle mi się wlewa woda do nosa. Kupiłem takie przyrząd który ściska nosek powodując jego zatkanie i tym sposobem ma to mnie chronić przed powodzią w nosie. Moje wrażenie z tego pływania są dosyć dziwne. Uczucie zatkanego nosa mimo, że nim nie oddycham jest co najmniej dziwne ale za to do nosa nie wdarła się ani jedna kropelka wody:) Muszę się chyba do tego przyzwyczaić. Z tym przyzwyczajaniem będzie teraz coraz trudniej bo coraz częściej w związku z nadchodzącą jesienią nie będzie pogody na dworze, a mi się nie uśmiecha jeżdżenie na wózku po deszczu. Raz, że ja jestem cały mokry, a dwa że wózek jest cały ochlapany i usyfiony. Coś będę musiał wykombinować, jakieś zastępstwo dla basenu.

Gdy wyszedłem z basenu to spotkałem Maćka i Edytę. Boże, jak ja ich dawno nie widziałem. Myślę, że to mogło być kilka lat. Edyta w ogóle się nie zmieniła. Czas dla niej jest bardzo łaskawy:)

Po basenie trzeba było pędzić do domu bo Rafał się zapowiedział, że wpadnie do mnie na wódkę. Ja piłem tylko Leszka:) Pogadaliśmy, ot takie męskie bleblanie. Jedziemy w sobotę 17 września na koncert SYMPHONICA The Orchestral Tour George’a Michael’a.
Myślę, że to będzie fajne i ciekawe show:)

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Będzie miło gdy się przedstawisz:-)