Stwardnienie rozsiane - diagnoza której nie życzę nikomu. Chciałbym pokazać, że ta diagnoza nie oznacza iż życie się kończy. Pragnę pokazać innym, że to życie wciąż jest, chodź może trochę inne, może trudniejsze ale to nie koniec. Czy jestem czasami załamany? Często, ale potem się podnoszę i maszeruje dalej z podniesionym czołem i z uśmiechem na twarzy.

Jeśli chodź trochę ten blog będzie pomocny dla Was chorych oraz dla Waszych rodzin to będę szczęśliwy. To właśnie jedna z tych rzeczy która dodaje mi sił.

Wojciech Mrugalski

poniedziałek, 19 września 2011

Zakrecony, zakręcony...


Jakiś dzisiaj wstałem zamulony. Może dlatego, że tak późno poszedłem spać. Miałem się zamiar poruszać przed południem ale nie miałem ani siły ani weny. Wziąłem tylko chodzik i potrenowałem ładne chodzenie czyli bez zakosów, a krok zaczynałem od podciągania stopy. Z tego podciągania to nie jestem zadowolony ale nie wszystko na raz. Sam obserwuję i czuję u siebie, że jestem mocniejszy, nawet mocniejszy niż po przyjeździe z Dąbka. Mimo to chodzenia przy chodziku nie traktuję jako rehabilitacji.

Dopiero przed godziną 15 zmusiłem się do konkretnych ćwiczeń. Najgorzej jest zacząć, a potem już jakoś idzie. Ćwiczyłem 45 minut i jestem z siebie bardzo zadowolony. Codziennie robie więcej powtórzeń, a dzisiaj gdybym był w kościele to mógłbym zmówić modlitwę Ojcze Nasz w klęku prostym.  Dawno tak długo nie klęczałem, a i jestem w 95% przekonany, że klęczałem w idealnej pozycji. Może jak coś to jutro Ola oceni moje postępy.
Dzisiaj musiałem odwołać popołudniowe spotkanie rehabilitacyjne bo nie wyrobię z czasem. O 18:30 mam zamiar dopingować  na stadionie Wisłę Kraków przeciwko GKS Bełchatów. Jazda, jazda, jazda – Biała gwiazda!

A teraz czas na rehabilitację w przebieralni:)

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Będzie miło gdy się przedstawisz:-)