Stwardnienie rozsiane - diagnoza której nie życzę nikomu. Chciałbym pokazać, że ta diagnoza nie oznacza iż życie się kończy. Pragnę pokazać innym, że to życie wciąż jest, chodź może trochę inne, może trudniejsze ale to nie koniec. Czy jestem czasami załamany? Często, ale potem się podnoszę i maszeruje dalej z podniesionym czołem i z uśmiechem na twarzy.

Jeśli chodź trochę ten blog będzie pomocny dla Was chorych oraz dla Waszych rodzin to będę szczęśliwy. To właśnie jedna z tych rzeczy która dodaje mi sił.

Wojciech Mrugalski

czwartek, 22 września 2011

Zwątpienie

Od rana dzisiaj była kaszana. Nogi sztywne, nie zginają się:( Przed południem trochę poćwiczyłem ale rezultatu prócz zmęczenia nie było.
Po południu przyszła Ola i zaczęła ze mną ćwiczyć. Najpierw mi naciągnęła nogi, a potem próbowałem przyciągnąć kolano do klatki piersiowej. Jak tylko próbowałem nogę podciągnąć to od razu mnie spinało i cała jej praca szła na marne. Jezu, jakie to jest irytujące kiedy starasz się, tyle pracy i serca w to wkładasz, a efekty są takie mizerne:( To właśnie dlatego rehabilitacja w stwardnieniu rozsianym jest taka zniechęcająca. Przychodzi jedna chwila i potrafi zniweczyć cały trud kilku miesięcy:( i znów trzeba być jak Feniks.
Bereciki są mega wypasione. I siedzenie i stanie na nich jest niezłą sztuką. Podkładam sobie takiego berecika pod cztery litery i staram się bujać, a jednocześnie trzymać postawę i wyprostowane plecy. Stanie na nich to wyższa szkoła jazdy. Próbowałem na nich ustać i to jest możliwe ale jak się nie ruszam. Jak tylko zaczynam się kręcić lub zmieniam pozycje to... odlatuję:) Siedząc na skraju łóżka tak się w ramach ćwiczeń wierciłem, że spadłem.
Dzisiaj już nie będę przeginał bo chodź mógłbym jeszcze poćwiczyć to nie chcę przesadzać.Jutro od rana zaczynam swoje ćwiczenia i dodatkowo zabawy na beretach. Oj będzie się działo. Byle tylko się nie połamać:)

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Będzie miło gdy się przedstawisz:-)