Stwardnienie rozsiane - diagnoza której nie życzę nikomu. Chciałbym pokazać, że ta diagnoza nie oznacza iż życie się kończy. Pragnę pokazać innym, że to życie wciąż jest, chodź może trochę inne, może trudniejsze ale to nie koniec. Czy jestem czasami załamany? Często, ale potem się podnoszę i maszeruje dalej z podniesionym czołem i z uśmiechem na twarzy.

Jeśli chodź trochę ten blog będzie pomocny dla Was chorych oraz dla Waszych rodzin to będę szczęśliwy. To właśnie jedna z tych rzeczy która dodaje mi sił.

Wojciech Mrugalski

sobota, 14 lutego 2015

Papa Dąbku.

Wczoraj i dziś są pierwszymi dniami odkąd jestem w Dąbku kiedy świeci słońce. Jestem tu już 4 tygodnie i myślałem, że Bóg opuścił Dąbek i zabrał niebo i słońce. Okazuje się, że nie! Niebo wciąż jest niebieskie, słońce żółte i wygląda na to, że ta para ma się dobrze:-)

Dziś jest mój ostatni dzień w Dąbku. Jakie wrażenia? Bardzo pozytywne. Mało się rehabilitowałem więc wygląda na to, że mi się nie pogorszyło. Poznałem bardzo wiele nowych fajnych ludzi. Miło jest jak mówią bym nie wyjeżdżał bo teraz będzie smutno. Że nie będzie tego pozytywnego mojego gadania, głupot które opowiadam lub mówię, śmiania się, rozweselania. Że nie będzie mnie słychać na korytarzu jak pruję na wózku elektrycznym i nadjeżdżam. Ja to się rozkleję jutro gdy będę szedł do auta. Już mi się robi smutno i łezka w oku zakręciła gdy to piszę i myślę o dniu jutrzejszym.
Są też plusy mojego powrotu. Spotkam się z rodziną, bratem, mamą, kotami, z przyjaciółmi. Pewnie trzeba będzie ich zaprosić, obgadać i opić mówię tu o męskiej części. Umówię się z Iwoną i Olą. 
W sobotę idę na koncert Queen i Adama Lamberta do Tauron Arena Kraków. Trzeba szukać pozytywów. Zdecydowanie wolę gdy szklanka jest w połowie pełna niż do połowy pusta.


Chyba takie jest moje życie, że gdzieś się pojawiam, jestem, wnoszę pozytywną energie, a potem wracam do zwykłej codzienności. Nie mogę na nią narzekać ale tu się czułem wolny. Mogłem pojechać tu, lub tam. Gdy się wywrócę to nikogo to nie dziwi. Pies z kulawą nogą się nie zainteresuje tylko co najwyżej jeszcze mnie kopną i zawołają opiekunkę:-) To oczywiście żart ale tu się czuje taką normalność. Tak samo było gdy byłem na rehabilitacji w Ostoi na Woli Batorskiej. To fajne uczucie, że jestem wśród swoich chodź kto przy zdrowych zmysłach chciałby takiej normalności? A może nie jestem przy zdrowych zmysłach? Jedyne rozsądne wytłumaczenie to, że mam SM:-)

Jaki plan na dziś? Nie piję:-) niczego. Nie mam zamiaru się wywalić i obsikać w ostatnim dniu. Nie chodzi o obciach, że ktoś to zobaczy bo to mam gdzieś ale ja się nie chcę źle czuć psychicznie sam ze sobą. Jestem dziś rozchwytywany. Tu na kawę, tam na kawę. Nie wiem czy znajdę jeszcze czas na szachy, a muszę jeszcze poprosić opiekunki by mi pomogły się spakować.
Dziś jest tutaj msza św. o 15 i mnie ciągną bym poszedł. Nie bardzo czuję potrzebę. Cóż mam poradzić? Nie spłynęła na mnie nigdy łaska wiary chodź bardzo bym chciał. Zapewne dużo łatwiej by mi się żyło. To chyba tak jak z miłością. Musi być ta chemia, to coś. Wiele razy próbowałem ale ewidentnie w tym związku chemii nie ma. Pójdę, zobaczę, przynajmniej przez chwilę będę siedzieć cicho:-)

Kończę te wypociny bo chce mi się do... i nie zdążę i nie zdążę na kawę:-) Następne nudne wpisy z własnej pryczy w Krakowie:-)

Żegnaj Dąbku, Papa(-:     



Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Będzie miło gdy się przedstawisz:-)