Stwardnienie rozsiane - diagnoza której nie życzę nikomu. Chciałbym pokazać, że ta diagnoza nie oznacza iż życie się kończy. Pragnę pokazać innym, że to życie wciąż jest, chodź może trochę inne, może trudniejsze ale to nie koniec. Czy jestem czasami załamany? Często, ale potem się podnoszę i maszeruje dalej z podniesionym czołem i z uśmiechem na twarzy.

Jeśli chodź trochę ten blog będzie pomocny dla Was chorych oraz dla Waszych rodzin to będę szczęśliwy. To właśnie jedna z tych rzeczy która dodaje mi sił.

Wojciech Mrugalski

niedziela, 21 sierpnia 2011

Następny weekend już u siebie

W sobotę był zorganizowany grill. Pogoda była słoneczna ale strasznie wiało. Znaczna część ludzi zrezygnowała z imprezy. Ci najbardziej wytrwali albo niedożywieni nie poddali się. Posiedzieliśmy, pogadaliśmy o dupie Marynie, a potem poszliśmy do pokoju Maćka na małe co nieco. Maciek zaprosił do swojego pokoju albo do naszej paczki Kingę. Myślę, że się z nami zintegruje. Chyba jej się podobało skoro w niedzielę przyszła do nas na kawę. Ja dostałem od Eweliny kawę o zapachu pomarańczy. Kawa ta tylko tak pachniała, a w smaku była normalna. Nie przepadam za udziwnieniami w tym względzie ale ta kawa była smaczna. Od czasu kiedy otrzymałem ładną filiżankę od Hani z recepcji to teraz tylko w niej pijam kawę.

Po wczorajszym co nieco to dzisiaj rano byłem bardzo zmęczony. Raz, że zawartość chyba jeszcze dawała o sobie znać, a dwa że w nocy długo myślałem o tych co wyjechali i będą jutro wyjeżdżać. W sobotę wyjechał Zbyszek z Asią oraz Gosia, a w niedzielę wyjeżdża Kasia. Została o jeden dzień dłużej aby zobaczyć się z Elą. No i udało im się spotkać. Co prawda nie udało im się za wiele porozmawiać bo nie było kameralnej atmosfery ale mają to teraz nadrobić telefonicznie. Kasia ma darmowe rozmowy na numery stacjonarne więc będzie dzwonić do Elki do jej pokoju w Dąbku.
Ela jak przyjechała to ja, syn Kasi – Kuba i Kasia czekaliśmy na nią przed wejściem. Elcia jak zwykle dobrze wygląda. Przez telefon mówiła, że strasznie schudła. No cóż, mnie jest ciężko z tym polemizować ponieważ widujemy się dosłownie raz do roku. Może w międzyczasie nabrała ciała ale wg mnie od zeszłego roku się nie zmieniła. Figurę ma dalej Coca Coli:) czyli jest na czym zawiesić oko. Zmieniła kolor włosów. W zeszłym roku byłą blondynką, a teraz ten kolor się nazywa – czekolada. Jak zwał tak zwał, dobrze jej w tych włosach zresztą jak w każdych. Przecież nie szata zdobi człowieka. Może była tylko zmęczona na twarzy ale czemu się dziwić – przecież była po długiej i męczącej podróży z Ustronia.

Hania na recepcji nie wiem dlaczego ale jak Elę rejestrowała to od razu popatrzyła na mnie. Nic nie mówiłem chodź dobrze wiedziałem o co chodzi. Ela z racji tego, że przyjechała dzień wcześniej to musi za ten dodatkowy pobyt zapłacić. Taki jest Hani obowiązek ale mnie się z tego chce śmiać. Hania mówi do Eli aby zapłaciła 55 zł, a z kolacją 61 zł. Tak samo mnie podliczyła jak przyjechałem:) Hania 55 zł, a z kolacją 61:) Teraz mi mówi, że za każdym razem jak będzie ktoś przyjeżdżał do Dąbka, a będzie musiała pobrać opłatę to będzie jej się to ze mną kojarzyło. Ja o niej będę ciepło myślał codziennie albo i dwa razy dziennie przy kawie:) w filiżance od niej.

Przed godziną 17 pożegnaliśmy Kasię. Jakoś będzie tak bez niej łyso. Dziewczyna się popłakała. Dobrze, że ze mną się długo nie żegnała bo i ja bym się rozkleił. Jej syn dostał ode mnie zadanie, że ma pilnować mamę z ćwiczeniami i ją sprawdzać. Kasia kontroluje lekcje u Kuby, a Kuba kontroluje mamy rehabilitację.

Pewnie wieczorem po kolacji znów spotkamy się u Maćka. Pewnie znów trzeba będzie jakieś piwko spożyć ale dzisiaj już żadnego balansowania albo baletów nie będzie. Szkoda, że i ja będę za tydzień musiał się pożegnać z tymi ludźmi. Czasami żałuję, że ich polubiłem bo przez to będę tęsknił:(

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Będzie miło gdy się przedstawisz:-)