Stwardnienie rozsiane - diagnoza której nie życzę nikomu. Chciałbym pokazać, że ta diagnoza nie oznacza iż życie się kończy. Pragnę pokazać innym, że to życie wciąż jest, chodź może trochę inne, może trudniejsze ale to nie koniec. Czy jestem czasami załamany? Często, ale potem się podnoszę i maszeruje dalej z podniesionym czołem i z uśmiechem na twarzy.

Jeśli chodź trochę ten blog będzie pomocny dla Was chorych oraz dla Waszych rodzin to będę szczęśliwy. To właśnie jedna z tych rzeczy która dodaje mi sił.

Wojciech Mrugalski

sobota, 6 sierpnia 2011

Wreszcie weekend

Dzisiaj też byłem zmęczony chodź nie tak jak wczoraj. Od samego rana wiedziałem, że jakieś ćwiczenia odpuszczę. Padło na zajęcia grupowe na materacach oraz na basen. Pierwsze w kolejności były ćwiczenia indywidualne z rehabilitantka – Ewą. Poszliśmy wypróbować rezonans stochastyczny. Jakie wrażenia? Na pewno nieźle trzęsie. Cały program był ustawiony w ten sposób, że jedną minutę mną trzęsło, a druga minuta byłą na odpoczynek. Powtórzeń było 8, a wszystko trwało 16 minut. Jak schodziłem z maszyny to nogi miałem wiotkie bo zmęczone. W czasie drgań musiałem stać na ugiętych nogach i lekko się trzymywałem poręczy. To się tak wydaje ale po 16 minutach w staniu nogi bolą. Na razie ciężko mi cokolwiek powiedzieć o pozytywnych skutkach rezonansu. 16 minut to zdecydowanie za krótko. Po rezonansie jak w dniach poprzednich znów poczułem się zmęczony. Ostatnio przemęczenie bardzo często mi towarzyszy. Przyszedłem do pokoju i usnęło mi się na godzinę.

Potem miałem zajęcia z Karoliną, która pracowała nad moja lewą ręką. Nie wiem czy to przez to przemęczenie ale widzę wyraźnie, że ręka mi osłabła. Czuję w niej większą spastykę i mniejszą siłe:( To zdecydowanie nie brzmi optymistycznie. Mój SM zawsze był oporny i na leki i na rehabilitację. Efektów terapii farmakologicznej nie było żadnych, a efekty rehabilitacji były małe. Nie przejmuję się tym i będę dalej ćwiczył chodź muszę bardziej zwracać uwagę na to by się nie przemęczać.

Przed obiadem miałem jeszcze hipoterapię z Robertem. Na koniu bujałem się jakieś 20 minut. Krótko ale tak tu jest, że trzeba się wdrożyć do jazdy konnej. Następnym razem jazda będzie zdecydowanie dłużej trwała.
Po koniu pędem na obiad bo już brzuch z plecami zaczął mi się sklejać, a po obiedzie… znów padłem. Znów poszedłem spać. Nie wiem dlaczego się tak dzieje. Spałem dwie godziny. Może uda mi się podładować moje akumulatory w weekend tak by od poniedziałku przystąpić do rehabilitacji w pełnym wymiarze.

W sobotę po kolacji ognisko. Będą kiełbaski, kaszanka, piwko. Na wszystko się składaliśmy. Jutro po obiedzie jadę do sklepu odebrać zamówienie. Na pewno będzie fajnie bo wszyscy pensjonariusze są zaproszeni. Raczej mi nie grozi skakanie przez ognisko ale może inni, bardziej sprawni się zdecydują. Ja i tak się na imprezę trochę spóźnię bo jutro jest mecz Polonia Warszawa – Wisła Kraków.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Będzie miło gdy się przedstawisz:-)