Stwardnienie rozsiane - diagnoza której nie życzę nikomu. Chciałbym pokazać, że ta diagnoza nie oznacza iż życie się kończy. Pragnę pokazać innym, że to życie wciąż jest, chodź może trochę inne, może trudniejsze ale to nie koniec. Czy jestem czasami załamany? Często, ale potem się podnoszę i maszeruje dalej z podniesionym czołem i z uśmiechem na twarzy.

Jeśli chodź trochę ten blog będzie pomocny dla Was chorych oraz dla Waszych rodzin to będę szczęśliwy. To właśnie jedna z tych rzeczy która dodaje mi sił.

Wojciech Mrugalski

sobota, 22 lutego 2014

Przymusowy rehab:)

Dziś o 14 zabrałem się za podpinanie kabli i urządzeń, które porozpinałem gdy się pakowałem przed wyjazdem do Warszawy. Rozpinałem je wówczas bez ładu i składu. Moja mama jakoś te resztę kabli po moim wyjeździe poupychała, a przy okazji co nieco przez przypadek porozłączała.

Od czasu kiedy wróciłem do Krakowa to część rzeczy nie działała, a kablowisko na jakie musiałem patrzyć było tragiczne. Gdy podchodziłem do TV albo do sprzętu audio to mi się nóż w kieszeni otwierał. Wiedziałem jak wiele pracy muszę zrobić i ile to mnie sił będzie kosztowało dlatego wciąż i wciąż to odkładałem. Dziś w końcu się za to zabrałem bo mnie krew zalała.
Nie będę w szczegółach opisywać co i jak podpinałem ale ilość schyleń, powstań, podejść, wkurzeń itp. była ogromna. To wszystko trwało 5 godzin, a i tak pomagała mi moja mama. Gdybym był zdrowy to uwinął bym się z tym wszystkim w godzinę.

Cieszę się, że to zrobiłem ale teraz jestem wrakiem. Wziąłem dużo leków na spastykę bo jestem tak sztywny, że mogli by mnie rozłożyć między krzesłami i bym bez problemu wisiał. Jestem mega zmęczony. Ciekawe czy tak będzie tylko dziś czy może już tak zostanie? Zobaczymy.

To była przymusową rehabilitację, a teraz szklaneczka Jack'a Daniels'a i do spania:)

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Będzie miło gdy się przedstawisz:-)