Stwardnienie rozsiane - diagnoza której nie życzę nikomu. Chciałbym pokazać, że ta diagnoza nie oznacza iż życie się kończy. Pragnę pokazać innym, że to życie wciąż jest, chodź może trochę inne, może trudniejsze ale to nie koniec. Czy jestem czasami załamany? Często, ale potem się podnoszę i maszeruje dalej z podniesionym czołem i z uśmiechem na twarzy.

Jeśli chodź trochę ten blog będzie pomocny dla Was chorych oraz dla Waszych rodzin to będę szczęśliwy. To właśnie jedna z tych rzeczy która dodaje mi sił.

Wojciech Mrugalski

czwartek, 25 września 2014

Już w domu:)

W niedzielę wróciłem z Ostoi do domu. Bardzo ciężko się było rozstać. Spędziłem tam 2,5 miesiąca i trudno się nie przywiązać do ludzi. Cały ten pobyt wspominam bardzo dobrze. Atmosfera którą tworzy personel ośrodka jest super.
Szczególne podziękowania należą się opiekunką. To one muszą znosić fochy pensjonariuszy, a do tego być miłe i uśmiechnięte. Niektóre osoby przyjeżdżające do takiego ośrodka zachowuje się po chamsku. Myślą, że skoro płacą za pobyt to mogą traktować opiekunki jak służące. One rzeczywiście chorym pomagają, służą ale to nie są niewolnice. Przez całe dnie zajmują się naszym zajszczanym i zasranym życiem. Myją, ubierają, podnoszą i kładą do łóżek, słuchają fochów i pretensji do całego świata, a przy tym muszą być uśmiechnięte. Niektórym pensjonariuszom to sam bym urżnął łapy i kneblował by nie wciskali guzika i nie mogli wołać bo ewidentnie robią to ze złości. Ledwie opiekunka wyjdzie z pokoju, a już kolejne wezwanie. Aż dziw, że opiekunki potrafią się jeszcze uśmiechać w prywatnych rozmowach. One są  aniołami:)
A tak nie wiele trzeba. Traktuj drugiego człowieka tak jak sam byś chciał być traktowany i trochę szacunku, cierpliwości i kultury osobistej w postaci dziękuję, proszę, przepraszam. Od razu relacje między ludzkie stają się lepsze.

Pierwszego dnia gdy przyjechałem do Woli Batorskiej i wybrałem łóżko w pokoju to się okazało, że to legowisko akurat nie ma sterowania elektrycznego. Jakieś jeszcze drobne rzeczy mi nie pasowały i poprosiłem o zmianę. Nie wiem czy wtedy ale bardzo szybko okazało się, że jestem księciuniem:) Tak o mnie mówiły między sobą opiekunki. Gdy się okazało, że ze mnie nie taki diabeł straszny to mi później o tym powiedziały. Mam do siebie bardzo dużo dystansu i nie obrażam się o byle co. Opiekunki mówiły też o mnie, że jestem "ja sam" bo wszystko chciałem sam. Jeśli mogę coś zrobić sam to to robię, a przynajmniej próbuję. Oczywiście, że najłatwiej jest wcisnąć guzik po "służbę" ale ja jakoś jestem inaczej skonstruowany.

Wczoraj była u mnie komisja z MOPSu na odbiorze technicznym ws. dostosowania łazienki i wc do moich potrzeb. Wszystko było ok i bez problemu ale remont wciąż trwa bo z remontu łazienki zrobił się remont całego mieszkania. Kończą remont sypialni mojej mamy i dużego pokoju. Wszystko ma się skończyć do końca tygodnia i zacznie się sprzątanie i meblowanie. Przed wyjazdem do Ostoi zaszedłem, wszedłem i wyszedłem z wanny. Oczywiście, że było przy tym wiele problemów ale robiłem to sam. Dziś mam problem z zajściem przy chodziku do wc, który jest bliżej niż łazienka.

Będąc w Ostoi byłem przez 5 dni w tygodniu rehabilitowany. Wróciłem do domu i te czynności takie jak wstawanie przy chodziku są już dla mnie prawie niedostępne. Wstaje ale to już jest mega trudne. Tak samo z zajściem i powrotem z wc. Mam już poważne problemy z trzymaniem sztućcy w lewej dłoni. Mam w lewej dłoni słabe czucie, mała siłę i problemy z jej otwarciem, a dłoń też była codziennie rehabilitowana. To przez problemy z rekami rzadko piszę na blogu. Generalnie skłaniam się do rezygnacji z pisania bo nie chcę się wkurzać i denerwować podczas robienia nowych wpisów. To doskonale uwidacznia, że cokolwiek robię czy też ćwiczę czy nie to nie ma to wpływu na moją sprawność. Wystarczą 2-3 miesiące by zauważyć, że jest gorzej. Absolutnie się nie użalam nad sobą tylko podsumowywuję ostatnie 6 tygodni.

W Ostoi są zajęcia grupowe i indywidualne z psychologiem. Na indywidualną terapię by sobie pogadać z psychologiem to chodziłem, a na grupową to nie. Nie chce mi się i nie lubię bo ludzie na takich grupach tylko narzekają. Rozumiem, że życie nie jest łatwe. Mnie też nie jest łatwo ale złamałem zasadę i raz poszedłem.
Po kolei się przedstawialiśmy i mówiliśmy coś tam o swoim życiu. Większość ludzi tylko narzekała. Mają rodziny, dzieci, mają dach nad głową, a mimo to narzekają. Wszystkiego oczekują od ludzi, a sami nic nie dadzą od siebie. Chcą akceptacji od innych, a sami nie akceptują siebie. Przecież nikt nie lubi przebywać w otoczeniu osób które narzekają.  Było nas ze 20 osób a tylko ja, Kasia i Piotrek prezentowaliśmy inne podejście niż cała reszta grupy. Wygłosiłem opierdalankę do tych narzekających ludzi na wszystko i trochę mi się oberwało. Bo jestem za zdrowy itp. itd. Może moje podejście do życia jest inne ale nie mieści mi się w głowie jak można żyć w takim żalu. Ja bym sam ze sobą nie wytrzymał. Trzeba się leczyć jak się ma depresje, a nie zachowywać się jak wampir energetyczny i tylko brać nie dając nic w zamian.

Nie wiem kiedy ale na pewno wrócę do Ostoi.  



Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Będzie miło gdy się przedstawisz:-)