Stwardnienie rozsiane - diagnoza której nie życzę nikomu. Chciałbym pokazać, że ta diagnoza nie oznacza iż życie się kończy. Pragnę pokazać innym, że to życie wciąż jest, chodź może trochę inne, może trudniejsze ale to nie koniec. Czy jestem czasami załamany? Często, ale potem się podnoszę i maszeruje dalej z podniesionym czołem i z uśmiechem na twarzy.

Jeśli chodź trochę ten blog będzie pomocny dla Was chorych oraz dla Waszych rodzin to będę szczęśliwy. To właśnie jedna z tych rzeczy która dodaje mi sił.

Wojciech Mrugalski

wtorek, 7 października 2025

Złym emocją mówię nie

To wpis, do którego bardzo długo się przymierzałem. Nie lubię pisać takich tekstów, wracać do tych złych emocji, ale nie chcę też unikać trudnych tematów – staram się być szczery.Od ostatniego wpisu minęło, jak na mnie, wyjątkowo dużo czasu. To chyba najdłuższa przerwa w historii tego bloga.

W maju dowiedziałem się, że osoby mi bliskie i ważne są chore. W jednym przypadku to choroba przewlekła i śmiertelna. Nie jest to miła perspektywa. Pamiętam dzień, w którym się o tym dowiedziałem – uderzyło mnie to jak grom. Cały dzień miałem zepsuty. Sam nie mam lekko, a tu dodatkowy cios. Nie jesteś w stanie myśleć o niczym innym, trudno się za cokolwiek zabrać, bo wciąż wracasz do tych myśli i do tej sytuacji. W takich chwilach do głowy przychodzą najgorsze, najczarniejsze scenariusze. To strasznie człowieka przytłacza.

Jakby tego było mało, to jeszcze 9 maja musiałem uśpić mojego kota, Hopka. Był z nami przez 13 lat. Takie zwierzę to jak członek rodziny. Mieliśmy dwa koty, ale jego towarzysza Milko (biało-czarnego) musiałem uśpić w czerwcu 2022 roku. Hopek bardzo przeżył stratę swojego kompana. Całe życie spędził w towarzystwie drugiego kota, a tu nagle taka zmiana z dnia na dzień. To „tylko” koty, ale widać, że mają uczucia i również potrafią przeżywać żałobę.







My także w domu przeżywamy żałobę po kocie — strasznie go brakuje. Zawsze coś się kręciło po mieszkaniu: dopominał się uwagi, trzeba było uważać, żeby na niego nie nadepnąć, pilnować, by nie ukradł jedzenia z kuchni albo nie wymknął się za drzwi na klatkę schodową. Teraz w domu jest cisza.

Wciąż łapiemy się na tym, że wydaje nam się, iż zaraz kot wejdzie do pokoju, albo że słychać stukot jego pazurków po panelach. Chyba bardziej przeżywam stratę tego zwierzęcia niż wszystkie choroby, o których pisałem wcześniej. To nie tak, że zwierzęta są dla mnie ważniejsze od ludzi — po prostu śmierć kota jest ostateczna, a ludzie, mimo poważnych chorób, wciąż żyją i są obecni.

Jak funkcjonuję w tych realiach? Budzę się rano i od razu mam plan, co będę robił. Od samego rana myślę o tym, co wydarzyło się w polityce, więc robię przegląd prasy na większości portali. Do tego dochodzi kilka podcastów politycznych na YouTube. Gdy już zaspokoję swój „głód” informacji, zaczynam rozglądać się, co by obejrzeć dla przyjemności – czy to na YouTubie, czy w serwisach streamingowych. Jeśli trafię na ciekawy film albo, co lepsze, dobry serial, to potrafi mnie naprawdę wciągnąć.

Radzę sobie całkiem dobrze. Bardzo pomocny jest krakowski oddział PTSR, który wspomaga mnie.  poprzez asystentkę. Dorota pomaga mnie i odciążającą mamę. Mam też rehabilitanta z PTSR. Całość koordynuje Małgorzata Felger, za co jestem jej ogromnie wdzięczny.
To jednak nie wszystko – dodatkowo przychodzi do mnie rehabilitant z NFZ. Można powiedzieć, że mam rehabilitację przez dwa, czasem trzy dni w tygodniu.
Sama rehabilitacja to jednak za mało dla prawej ręki. Mam także wizyty u neurologa, który obstrzykuje rękę botoksem, by zapobiec przykurczowi w łokciu. Dzięki temu mogę korzystać z laptopa i dosięgać klawiatury. 

Chodzę spać około drugiej w nocy. Może nie jest to najzdrowsze, ale jest dla mnie jeszcze tak wiele interesujących rzeczy do zobaczenia. Budzę się wyspany po ósmej rano i nie mam czasu na rozmyślanie o smutnych sprawach, o których wspomniałem wcześniej. Cały dzień mam czym się zająć, więc się nie nudzę.

Rzadko wychodzę na zewnątrz, poza cztery ściany. Większość czasu spędzam przy komputerze, siedząc na swoim łóżku. Może zabrzmi to dziwnie, ale jestem zadowolony ze swojego życia. Bardzo daleko mi do myśli, że „trzeba by zgasić światło”. Przez większość czasu mam dobry, a nawet bardzo dobry nastrój czego i Wam życzę.