Stwardnienie rozsiane - diagnoza której nie życzę nikomu. Chciałbym pokazać, że ta diagnoza nie oznacza iż życie się kończy. Pragnę pokazać innym, że to życie wciąż jest, chodź może trochę inne, może trudniejsze ale to nie koniec. Czy jestem czasami załamany? Często, ale potem się podnoszę i maszeruje dalej z podniesionym czołem i z uśmiechem na twarzy.

Jeśli chodź trochę ten blog będzie pomocny dla Was chorych oraz dla Waszych rodzin to będę szczęśliwy. To właśnie jedna z tych rzeczy która dodaje mi sił.

Wojciech Mrugalski

wtorek, 9 kwietnia 2019

Cały dzień w rozjazdach

W czwartek miałem urwanie głowy od samego rana.

Pobudka przed 7 rano. Szybko muszę się zbierać bo jestem umówiony do lekarza pierwszego kontaktu. Tak się jakoś szczęśliwie złożyło, że nie chce mi się siku. Od wieczora mało piję by mnie nie złapało rano.
Szybka łazienka, bez śniadania i bez kawy. Chciałem jechać na czczo by zrobić sobie badania z krwi i udowodnić, że jestem okazem zdrowia i nic mi nie dolega. Jestem na wózku elektrycznym. Obie nogi nie sprawne, ręka tylko jedna jest w miarę ok. Mam tylko SM :)

Plan był taki, że zrobię badania, wezmę zaświadczenie o tym, że mogę się rehabilitować i receptę na marihuanę leczniczą. Lekarz mówi, że nie ma sprawy tylko nie wie jak wystawić receptę na zioło. Powiedział, że będzie w przyszłym tygodniu w NFZ, dowie się co i jak i będziemy działać. Tak mnie zakręcił podczas tej rozmowy, że zapomniałem o skierowaniu na badania krwi. Olać to. Przecież jestem zdrowy. Zrobię badanie następnym razem.

Przed godziną 9 rano byłem wolny jak sanki w lecie. Skoro już jestem na zewnątrz to zaliczę fryzjerkę. Ona też była zdziwiona, że jestem u niej tak wcześnie. Wystarczyło tylko 25 min. i zrobiłem się na bóstwo :) Nie bardzo chciało mi się łazić i błąkać bez sensu, więc wróciłem do domu. 
Po południu pojechałem na spotkanie w fundacji. Małgosia mnie "przymusiła" do przyjazdu. Wyszedłem z domu, wsiadłem w autobus i jadę. Szybko dojechałem w okolice Uniwersytetu Jagielońskiego i ruszyłem na spotkanie. Przejechałem boczkiem przez Rynek Główny i do celu. Jadąc na wózku trzeba mieć oczy dookoła głowy. Ludzie są tak beztroscy, zapatrzeni w komórki, patrzą w górę, że nie wiedzą co się dzieje tuz obok nich. Przyzwyczaiłem się.

Spotkanie było przy Placu Wszystkich Świętych i ul. Grodzkiej w Urzędzie Miasta Krakowa w samym centrum miasta. O jak mnie witali. Fajnie było ich zobaczyć. Zostawiłem zaświadczenie dot. rehabilitacji, oddałem inne papiery. Nie mogłem sobie pozwolić na kawę by nie prowokować pęcherza. Posiedziałem z nimi z godzinkę i czas wracać. Zabrałem się z Pawłem do dworca. On też ma SM ale śmiga. Ja podziwiałem miasto, ludzi, dziewczyny.

To był miły dzień.



Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Będzie miło gdy się przedstawisz:-)