Wczoraj byłem na imprezie urodzinowej mojego przyjaciela w pizzerii. Było fajnie. Strasznie szybko czas zleciał. Kto by pomyślał! Po imprezie wprowadzili mnie do domu. Wstałem z wózka i idę w kierunku swojej pryczy. Szuram nogami, podpieram się o wszystko i nagle... jestem na podłodze. Nie mogłem się pozbierać z tej ziemi. Czy to była wina alkoholu? Nie. To wina...
Później się umyłem no i jeszcze pogrzebałem przed spaniem w internecie. Po raz dziesiąty grzebałem i oglądałem te same strony, artykuły.
Rano wstawałem z łóżka. Tak jak zwykle wstaję przy pomocy chodzika. Gdy już prawie stałem to moja lewa, słabsza ręka mnie nie utrzymała no i poleciałem na chodzik. Rozplaskałem się fantastycznie. Znów upadłem na nie wygojone żebro. Do tego rozharatałem się na jeba...j śrubie przy chodziku. Mam piękną szramę na klacie - lepszą niż Bruce Lee z filmu Wejście Smoka.
Wiadomo, mam to co mam ale jeśli konstruktor sprzętu rehabilitacyjnego, który produkuje takie akcesoria masowo, prowadzi chyba ankiety dotyczące swoich produktów itp. i podczas projektowania i wykonania nie myśli o tym by zabezpieczyć ostre krawędzie to chyba powinien zmienić branżę. Przecież to powinny być produkty bezpieczne. Tak jak z zabwakami dla dzieci. W Stanach gdybym się tak zharatał to pewnie mógłbym dostać mega odszkodowanie. Nie chodzi o to, że popieram to co się wyprawia w USA z pozwami o wszystko ale to powoduje i wymusza, że producenci by uniknąć w przyszłości pozwów zmuszenie są do... myślenia. Oj, z tym w naszym kraju, w wielu dziedzinach jest duży problem.
Do tych moich dzisiejszych uszczerbków należy doliczyć jeszcze mój palec wskazujący w lewej ręce. Tak nieszczęśliwie upadłem, że prawie go złamałem. Ciężko jest mi teraz nim ruszać bo boli.
Była u mnie dzisiaj Ola na rehabilitacji i mówi mi, że powinienem go moczyć w kwaśnej wodzie ale wiecie co ja na to? Paluszek i główka.... Nie zwalajmy wszystkiego na paluszek, chodzik, żebro.
Po prostu, złej baletnicy przeszkadza rąbek u spódnicy.
Po prostu, złej baletnicy przeszkadza rąbek u spódnicy.
Znam ten ból:). Na pogotowiu mam grubą kartotekę. Moje fikuśne upadki zazwyczaj kończą się stłuczeniami lub zwichnięciami stóp, w ostateczności rozerwanymi palcami i cerowaniem :) Z każdego trzeba się jednak podnieść, otrzepać i maszerować przez życie dalej, prawda :). Pozdrawiam.
OdpowiedzUsuńhttp://mojadroga-blog.blogspot.com/