Nic mi nie jest. Po prostu od 3 tygodni jestem i mieszkam w Warszawie u mojej kochanej Dorotki. Spakowałem się do 2 dużych pudeł, które wysłałem kurierem, a sam wsiadłem do pociągu na wózku elektrycznym i pojechałem do Warszawy.
Dziwne było uczucie podczas pożegnalnej imprezy, którą zorganizowałem w pizzerii Grizzo. Jedliśmy, piliśmy i było fajnie ale chyba już nigdy nie będę miał okazji ich spotkać razem w takim gronie. Nawet teraz jak to pisze to czuje się jakoś dziwnie. Z większością znałem się całe swoje życie. Smutno mi teraz jak o tym pisze ale serce nie sługa.
Jak już na początku pisałem, do Warszawy wybrałem się pociągiem w którym znajdował się przedział dla osób niepełnosprawnych. Na wyposażeniu pociągu była rozkładana platforma po której wjechałem swoim wózkiem do przedziału. Miał mnie odprowadzić mój brat, przyjaciele i mama. Okazało się, że na dworcu w Krakowie żegnała mnie tylko mama. Niestety ale reszcie się nie udało dotrzeć o co absolutnie nie mam pretensji tym bardziej, że uprzedzali mnie, że mogą nie zdążyć.
Nie było miło patrzeć na moją mamę która płakała. Martwiła się co to będzie i jak to będzie. To było bardzo przykre i ja też się rozklejałem.
Na dworcu Centralnym w Warszawie obsługa pociągu bardzo sprawnie rozłożyła podjazd, a ochrona pokierowała mnie do wyjścia. Z dworca do Dorotki zamówiłem Przewóz osób niepełnosprawnych . Dojechał ekspresowo bo w ciągu 30 min. od mojego telefonu. To jest dla niego zdecydowany plus ale mnie ostro policzył. Z dworca Warszawa Centralna do dorotki na Białołęke jest około 20 km. Wg cennika na jego stronie powinienem zapłacić około 40-50 zł, a on mnie skasował na 80 zł i jeszcze mi powiedział, że to taka cena bym nie był "stratny". Nie chciało mi się z nim kłócić ale czy on myśli że słoik z Krakowa na wózku to jakiś frajer albo idiota? Ja mu jeszcze pokaże. Ja sobie go wypożyczę następnym razem, a cenę ustalę z góry.
U Dorotki mam normalne życie. Mogę bez problemu wyjść z domu na wózku. Nigdy nie myślałem, że tak wielką radochę sprawią mi normalne zakupy w sklepie. Normalni ludzie jak coś takiego słyszą, że muszą iść na zakupy to traktują to jak zło konieczne.
Ciąg dalszy nastąpi niebawem, a teraz idę oglądać film z moją Dorotką.
:-)
OdpowiedzUsuńtaksówkarz policzył Ci tak mało ze współczucia, że słoik z Krakowa na wózku przyjechał do Warszawy i jeszcze musi biedak jechać na Białołękę ;)
OdpowiedzUsuńWojtku, bardzo się cieszę z Twojego szczęścia, życie we dwoje jest o wiele przyjemniejsze,i tzn., tylko jedno każdy znajdzie swoją drugą połówkę...
OdpowiedzUsuń