Dziś koło 14 pojechałem oddać do biura obsługi UPC dekoder do TV i modem do internetu. Zrezygnowałem z ich usług ponieważ dostałem lepszą ofertę od firmy Netia. Biuro UPC mam nie daleko od domu, a że w Krakowie była łada pogoda i miałem powód do wyjścia to wychodze.
Decyzja była szybka ale problem z wyjściem masakryczny. Nie mogłem się ubrać. Poprosiłem mamę by mi pomogła założyć spodnie, ubrać buty, zawiązać sznurówki. Mama musiała mi też pomóc ubierać kurtkę i spakować dekodery. Tak na prawdę to mama zrobiła za mnie wszystko:-( Wczoraj byłem sztywny ale dziś to było jakieś apogeum. Jechałem wózkiem do UPC i nogi robiły co chciały. Same skakały aż w końcu dwa razy spadły mi z podnóżków. Próbowałem je założyć ale nie mogłem się nachylić do przodu by je chwycić prawą ręką i włożyć na miejsce:-( Dobrze, że byłem w miejscach gdzie byli ludzie bo gdybym był sam to bym sobie nie poradził z nogami. Trzeba by było gdzieś jechać, powłóczyć nogami i liczyć, że się znajdzie jakiś człek i mi je wsadzi na podnóżki. Dzięki Bogu, scenariusz ten na odludziu mnie ominął ale mam wrażenie, że w bardzo niedalekiej przyszłości mam to tak pewne jak 2 + 2 = 4.
Gdy oddałem do UPC sprzęt to pojechałem do galerii obok domu na małe zakupy przed wyjazdem do Dąbka. Wpadłem do KFC na Hot Wingsy a potem... a co? Czemu nie? Zamówiłem małe piwo. Miałem ochotę i już. Nie chciałem dużego piwa bo Bóg raczy wiedzieć co na to mój pęcherz:-) Wypiłem to piwko i czuję... jak z każdą minutą moje nogi robią się coraz miększe. Chciałem wypić jeszcze jedno piwo ale nie miałem czasu. Szybko zapłaciłem i pojechałem do sklepu i kupiłem... Jacka Danielsa. Będę go delikatnie degustował. W końcu chodzi o spastykę, o moje zdrowie:-) Zapłaciłem za flaszkę i jadę do domu. O 17 przychodzi Marcin na rehabilitację, a jeszcze muszę po drodze odebrać zioło i rozebrać się i przebrać na rehabilitację.
Wpadłem do domu. Szybkie siusiu, przebieranie i domofon. Dzwoni Marcin. Przebrał się i mówie mu, że mam skręta. Sprawdził moje nogi i po piwie już nie było śladu. Zapaliłem. Trzy machy ale jeden po same jaja i czekamy. Marcin rusza moimi nogami i nagle widzę, że robi to jedna ręką. Nóżki jak nie moje. Takie mięciutkie. Zapomniałem jakie to miłe uczucie. Marcin mnie naciągał. Ruszał moimi nogami. Kładł mi nogi wyprostowane na materac i żadnych przeprostów. Nie byłem bardziej sprawny ale to było cudowne uczucie:-) Poćwiczyłem z Marcinem i poszedł do domu a ja resztę skręta zostawiłem sobie na noc. Mam nadzieję, że wreszcie się wyśpię dziś w nocy:-)
Na koniec chciałem podziękować za wsparcie jakie otrzymałem ostatnio wz z wpisem Ale jestem spastyczny:( Chodzi mi o komentarze i wpisy na blogu i maile które otrzymałem. Nigdy czegoś takiego nie było. Na wszystkie odpowiem ale mam zaległości, a pisanie jedną ręką sprawie nie pomaga:-(
Przed snem zapalę i mam nadzieję, że chociaż dziś się wyśpię. Myślę, że spastyka już nie odpuści. Zawsze tak było. U mnie jest mały rzut, taki minimalny ale remisji brak.
Czuję, że już nic nie będzie tak samo:-(
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
Będzie miło gdy się przedstawisz:-)