Teraz od jakiegoś czasu ćwiczę z Mateuszem. Dobrze mi się z nim ćwiczy. Pamiętam jak mi mówił, że musimy zacząć ćwiczyć aktywnie bo przecież o to chodzi w rehabilitacji by pobudzić i wytworzyć nowe połączenia nerwowe. Wszyscy znamy tę teorię i w bardzo wielu przypadkach ona się sprawdza. U mnie niestety nie za bardzo ale uległem Mateuszowi i się zgodziłem.
Ćwiczyliśmy aktywnie i było widać poprawę. Robiłem ćwiczenia których przedtem nie byłem w stanie. Nie ćwiczyłem jakoś mocno, zresztą Mateusz bardzo pilnował, bym się nie przemęczył i tak było. Nie byłem zmęczony po ćwiczeniach, a spać szedłem po północy. Wszytko było tak jak być powinno.
Któregoś dnia, jakieś 4 tygodnie temu w nocy po ćwiczeniach poczułem, że coś mnie spina. Okazało się, że to zginacze uda. Złapała mnie spastyka w nowym miejscu i już nie puściła. Teraz ćwiczymy z Mateuszem dużo rozciągania, a ćwiczenia aktywne ograniczyliśmy do absolutnego minimum.
To nie pierwszy taki przypadek, że ćwiczę, jest progres, a potem regres. Wystarczy poczytać posty wcześniejsze. Szczególnie polecam WOW, ale wypas:). Można looknąć na kilka wcześniejszych postów by zobaczyć jak rosnę i wszystko idzie ku górze. Idzie, idzie, kulminację osiągam WOW, ale wypas:) a potem regres.
W tym tygodniu wyszedłem z domu by zobaczyć jak świat wygląda. Była ładna pogoda więc pojechałem zwiedzić Kraków. Fizjologia dała o sobie znać i pojechałem do galerii do toalety. Toaleta oczywiście dostosowana dla kulawych:-) Tak się niestety zrobiło, że wywróciłem się i leżałem na ziemi z 15 minut zanim uzyskałem pomoc. Oczywiście to nie była wina kibelka:-)
Bloga zacząłem pisać bo chciałem dzielić się pozytywnymi emocjami. Zacząłem go pisać anonimowo bo nie zależało mi na poklasku i tak jest do dziś. Z czasem powoli, bez reklamy, zaczęli go czytać moi znajomi, chorzy na SM i nie dało się dłużej ukrywać tego kto jest autorem.
Ćwiczyliśmy aktywnie i było widać poprawę. Robiłem ćwiczenia których przedtem nie byłem w stanie. Nie ćwiczyłem jakoś mocno, zresztą Mateusz bardzo pilnował, bym się nie przemęczył i tak było. Nie byłem zmęczony po ćwiczeniach, a spać szedłem po północy. Wszytko było tak jak być powinno.
Któregoś dnia, jakieś 4 tygodnie temu w nocy po ćwiczeniach poczułem, że coś mnie spina. Okazało się, że to zginacze uda. Złapała mnie spastyka w nowym miejscu i już nie puściła. Teraz ćwiczymy z Mateuszem dużo rozciągania, a ćwiczenia aktywne ograniczyliśmy do absolutnego minimum.
To nie pierwszy taki przypadek, że ćwiczę, jest progres, a potem regres. Wystarczy poczytać posty wcześniejsze. Szczególnie polecam WOW, ale wypas:). Można looknąć na kilka wcześniejszych postów by zobaczyć jak rosnę i wszystko idzie ku górze. Idzie, idzie, kulminację osiągam WOW, ale wypas:) a potem regres.
W tym tygodniu wyszedłem z domu by zobaczyć jak świat wygląda. Była ładna pogoda więc pojechałem zwiedzić Kraków. Fizjologia dała o sobie znać i pojechałem do galerii do toalety. Toaleta oczywiście dostosowana dla kulawych:-) Tak się niestety zrobiło, że wywróciłem się i leżałem na ziemi z 15 minut zanim uzyskałem pomoc. Oczywiście to nie była wina kibelka:-)
Bloga zacząłem pisać bo chciałem dzielić się pozytywnymi emocjami. Zacząłem go pisać anonimowo bo nie zależało mi na poklasku i tak jest do dziś. Z czasem powoli, bez reklamy, zaczęli go czytać moi znajomi, chorzy na SM i nie dało się dłużej ukrywać tego kto jest autorem.
Andżelika, psycholog przez dłuższy czas nie mogła zrozumieć jak to jest ze mną. Z jednej strony mówię o smutnej rzeczywistości, a z drugiej jestem pogodny i wesoły. Siedzę w domu lecz zaczynam czuć lęk przed wychodzeniem z domu, a do cykorów nie należę. Nie kładę się spać i nie myślę o tym jakie moje życie jest beznadziejne. Nie wstaję rano z myślą, że przede mną kolejny kijowy dzień. To nie w moim stylu.
Ogólnie się nie nudzę w domu i mam zajęcia ale to nie to co mi sprawia frajdę. Dla mnie musi być to WOW! Kiedyś było o czym pisać. Coś się działo w moim życiu bo mimo bycia samemu, na wózku to byłem w stanie żyć aktywnie, a najmniej pisałem o chorobie. Potrzebuję adrenaliny, emocji, coś się musi dziać, a statyka mnie nudzi. Jestem pozytywnie nastawiony do życia bo taki jest mój charakter.
To co piszę ostatnio jest zaprzeczeniem tego co było podstawą powstania tego blogu i jest w nagłówku. To nie jest żaden protest, bunt, wołanie o pomoc itp. itd. To jest zmiana. Robienie kolejnych wpisów na blogu mnie dołuje. Zmusza do koncentrowania się na swoim jestestwie a tego nie lubię dlatego na razie mówię pass.
Ogólnie się nie nudzę w domu i mam zajęcia ale to nie to co mi sprawia frajdę. Dla mnie musi być to WOW! Kiedyś było o czym pisać. Coś się działo w moim życiu bo mimo bycia samemu, na wózku to byłem w stanie żyć aktywnie, a najmniej pisałem o chorobie. Potrzebuję adrenaliny, emocji, coś się musi dziać, a statyka mnie nudzi. Jestem pozytywnie nastawiony do życia bo taki jest mój charakter.
To co piszę ostatnio jest zaprzeczeniem tego co było podstawą powstania tego blogu i jest w nagłówku. To nie jest żaden protest, bunt, wołanie o pomoc itp. itd. To jest zmiana. Robienie kolejnych wpisów na blogu mnie dołuje. Zmusza do koncentrowania się na swoim jestestwie a tego nie lubię dlatego na razie mówię pass.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
Będzie miło gdy się przedstawisz:-)