Byłem dziś poza domem od... dawna. Rzadko wychodzę z domu bo to zaczyna się robić niebezpieczne ale po kolei.
Chciałem załatwić samodzielnie kilka spraw. Ot taka namiastka poczucia samodzielności.
Całe ubieranie mnie nie miało nic wspólnego z samodzielnością bo wszystko zrobiła za mnie mama. Wyszedłem z domu i czułem się od razu nieswojo. Nogi skakały jakby były nie moje. Mnie prostowało i zsuwało z wózka. Byłem już na dole więc jadę. Może się rozejdzie.
Najpierw pojechałem do fryzjera. Fryzjera zaliczyłem szybko, a następnym etapem był lekarz. W drodze do lekarza złapała mnie spastyka i to taka, że zacząłem zjeżdżać z wózka. Tak mnie wyprostowało i nogi rzucało, że kobieta koło Biedronki chciała dzwonić po pomoc. Myślała, że mam atak padaczki:-) Chciała mi pomóc usiąść ale podszedł facet. Powiedziałem mu spokojnie co i jak i bez pier... ustawił mnie tak że o mało co.... Głowę miałem między nogami bo tak mnie naciągnął:-) Ale było dobrze:-) Wiedziałem, że ten "błogostan" długo trwać nie będzie. W Biedronce kupiłem małpkę wódki i to mi dopiero pomogło. Całej nie wypiłem ale czułem jak z każdą minutą napięcie spada. Miałem ze sobą Baklofen ale nic tak szybko nie rozluźnia jak alkohol i maryśka:-) Tak przygotowany pojechałem do lekarza.
Lekarza mam super luzaka. Wyczuł ode mnie ale powiedziałem mu co i jak. Skwitował to tym, że to było na zdrowie. Potem pojechałem realizować zakupy w aptece. Po drodze zrobiło się chłodno i musiałem prosić ludzi o pomoc w zapięciu kurtki bo sam bym sobie z tym nie poradził.
Pojechałem jeszcze do sklepu na zakupy. Kupiłem Jim Beam'a, cole i pistacje. Dziś jest mecz:-) a na stacji benzynowej zjadłem obiad.
Jestem stale rehabilitowany. W ramach programu rehabilitacyjnego mam zajęcia z Mateuszem 2x w tygodniu ale dokupuje u niego prywatnie jeszcze jeden dzień.
Ćwiczę, rehabilituje się - cały czas:-)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
Będzie miło gdy się przedstawisz:-)