Działam i ćwiczę regularnie. Jestem w dobrej formie fizycznej, a pisze
to człowiek, który ma całkowity niedowład obu nóg, lewej ręki i siedzi
na elektrycznym wózku inwalidzkim. Co mam na myśli pisząc, że jestem w
dobrym stanie fizycznym? Otóż chodzi o to, że doceniam fakt, że jeszcze
został mi jakiś fragment samodzielności. Wciąż mogę umyć się sam, zjeść,
ogarnąć telefon, laptopa, podetrzeć sobie tyłek itp. Małe rzeczy, a
cieszą:-) Gdy byłem na początku choroby, to widziałem się jako
niepełnosprawny poruszający się na ręcznym wózku inwalidzkim. Wtedy była
to dla mnie tragedia, a dziś bardzo bym chciał korzystać z ręcznego
wózka, mieć sprawne tylko ręce, móc się samodzielnie przesiadać z wózka
na łóżko lub z wózka na kibelek. Zadziwiające jest jak punkt widzenia
zależy od punktu siedzenia:-) Psychicznie też mi się dobrze funkcjonuje.
Wyrzygałem z siebie, to co mi siedziało na wątrobie i od razu lepiej.
Poprawa samopoczucia to moja zasługa, bo nie liczyłem na to, że telefony
się rozdzwonią i nie zawiodłem się:-)
Od
ostatniego wpisu dalej prowadzę się grzecznie. Przy ładnej pogodzie
wychodziłem z domu na zewnątrz. Jechałem na lody, na jedzenie albo
gdzieś przycupnąłem i czytałem internet lub słuchałem muzyki albo to i
to. Robiłem też zakupy do domu. Kto by pomyślał, że taka proza życia jak
zakupy może sprawiać przyjemność. To chyba chodzi o to, by czuć się
samodzielnym, czyli w jakimś stopniu normalnym.
Zazwyczaj bywam w
okolicach zamieszkania. Moim łańcuchem jest pojemność pęcherza i czas
jaki potrzebuje na dojazd do domu w związku z potrzebą. Jak dobrze
wycyrkluję to czasami uda się wyrwać dalej i połączyć to z pożytecznym
celem. Tak też było 23 września. W tym dniu odbyło się Walne Zebranie
Członków krakowskiego oddziału PTSR w celu zatwierdzenia sprawozdania
finansowego i merytorycznego za 2020 rok. Godzinę przed zrobiłem siku,
pogoda była ok, cel słuszny, timing idealny więc w drogę:-)
Przywiózł
mnie autobus miejski. Całe to „walne” z nazwy to może sugerować, że to
spotkanie ważniaków, ale nic z tego. Fakt, spotkanie było ważne, ale
ludzie normalni. Spotkanie odbyło się w Centrum Obywatelskim w budynku
stadionu miejskiego im. Henryka Reymana czyli na stadionie Wisły Kraków.
Było nas mało, tylko 15 osób. Fakt, nie było to spotkanie towarzyskie,
ale i tak było mało ludzi, zwłaszcza że to dotyczy nas, chorych na SM,
członków PTSR, beneficjentów różnych programów – to było dziwne. Po
godzinie było już po sprawie.
Wyszedłem ze spotkania, ze stadionu
i praktycznie od razu byłem na krakowskich błoniach i nagle poczułem
się źle. Kiedyś bywałem w tym miejscu ze dwa razy w tygodniu. Wtedy
jeździłem na basen albo wracałem z basenu po rehabilitacji. Kiedy
chciałem to mogłem iść na rynek, na kawę, na obiad, który mogłem zjeść
jak człowiek nożem i widelcem. Gdy wracałem do domu to byłem blisko
teatru im. Juliusza Słowackiego. Jego okolice są mi bliskie sercu. Mam
bardzo miłe skojarzenia z tym miejscem i nie chodzi o teatr i sztukę.
Gdy tak jadę przez moje miasto, to wracają wspomnienia, żal i złość, ile
mi choroba zabrała. Te wszystkie fajne chwile opisywałem na tym blogu.
Rzadko wychodzę z domu. Takie wyjście powinno być fajne, ale nie jest.
Potem wracam do domu, a za jakiś czas to opisuję i czuję się jakbym się
dwa razy torturował.
Nie lubię tego robić, a gdy wracam myślami
to jest tak smutno jak teraz. Pewnie dlatego piszę mniej, lecz jest też i
dobra wiadomość. Na co dzień jestem wesoły, pogodny, wygadany o
szerokich horyzontach zainteresowań. Jestem ciekaw świata, życia.
Choroba zawładnęła już moim ciałem, ale wciąż nie ma mojego umysłu ani
duszy.
Ćwiczę i rehabilituję się. Przykładam się do tego co
robię. Podczas ćwiczeń rozmawiam o wszystkim z rehabilitantem, ale
najmniej o chorobie. Nie narzekam, nie jęczę, że mnie boli, że jest mi
źle. W ten sposób jest jakaś miła atmosfera, fajna rozmowa. Staram się
by była to rozmowa interesująca dla obu stron. Od wielu rehabilitantów
wiem, że lubią przychodzić do mnie na rehabilitacje (autopromocja:-)),
bo mogą się oderwać i odpocząć od ciągłego narzekania swoich pacjentów.
Oni wam tego nie powiedzą, bo fizjoterapeuci rozumieją problemy swoich
pacjentów, ale chcą też, by i oni też zrozumieli ich, że nie da się
przez cały tydzień, dzień w dzień, przez 8 – 10 godzin słuchać
narzekania.
Radzę sobie psychicznie, bo nie myślę o chorobie na
co dzień. Oglądam filmy, seriale, interesuję się polityką, przyrodą,
techniką. Gdzie się ruszę to znajdę coś dla siebie i przez to dzień za
dniem mi mija. Teraz jeszcze mam audiobooka z książką do wysłuchania i
zaczyna mi brakować czasu.
Ciężki mam żywot swój, oj ciężki:-)
Uważam, że w przypadku zdrowia warto korzystać z usług specjalistów, aby osiągnąć jak najlepsze rezultaty. Jeżeli szukacie sprawdzonych usług z zakresu ortopedii oraz rehabilitacji, to zdecydowanie polecam Wam sprawdzić stronę http://ortopedia.org.pl/ .
OdpowiedzUsuń