Stwardnienie rozsiane - diagnoza której nie życzę nikomu. Chciałbym pokazać, że ta diagnoza nie oznacza iż życie się kończy. Pragnę pokazać innym, że to życie wciąż jest, chodź może trochę inne, może trudniejsze ale to nie koniec. Czy jestem czasami załamany? Często, ale potem się podnoszę i maszeruje dalej z podniesionym czołem i z uśmiechem na twarzy.

Jeśli chodź trochę ten blog będzie pomocny dla Was chorych oraz dla Waszych rodzin to będę szczęśliwy. To właśnie jedna z tych rzeczy która dodaje mi sił.

Wojciech Mrugalski

niedziela, 14 listopada 2021

O życiu

Jestem ostro niepełnosprawny. Fizycznie w 75%. Nie kontroluję obu nóg i lewej ręki. Kiedyś dawno temu, gdy byłem zdrowy, to był taki dowcip, że mężczyzna może być bez ręki i bez nogi, ale nie może być kaleką. Ufff…, teraz jak sobie o tym przypominam, to zaczynam się czuć wielkim – mam na myśli oczywiście ego :-) Mam sprawną głowę i sufit na odpowiednim poziomie. Nie wiem, to dobra reklama czy nie? "Próżność to mój ulubiony grzech".

Nie piszę często na blogu, bo nie mam wielu miłych spraw do opisywania. Nie chcę pisać o tych niemiłych aspektach, bo to jest takie przeżywanie i rozgrzebywanie przykrych rzeczy dwa razy. Raz się coś wydarzy, a potem trzeba do tego wracać myślami by opisać sytuację drugi raz. Toż to masochizm, jednak czas goi rany, człowiek (ja) nabieram dystansu i nagle dupiane tematy dostają drugiego życia i można z tego coś dobrego, a przynajmniej śmiesznego wyciągnąć.

Jedna z takich historii wydarzyła się na kibelku, gdy robiłem tzw. dwójkę. Siedzę na tronie, wypieram z siebie klocka, a kiedy osiągam sukces przystępuję do mycia się i wycierania. Mam standardowy kibelek, taki w bloku. Mały, ciasny, ale własny. Winda, nawet mała, powierzchniowo wydaje się być salonem w porównaniu do mojego WC. Mimo to w moim osobistym luksusie prócz gadgetu podstawowego udało się podłączyć małą umywalkę i do niej równie mały prysznic. Dzięki temu, siedząc na WC mogę się dokładnie umyć. Wykorzystuję do tego swoje dostępne resources. Tymi moimi zasobami jest…. ręka. Przecież każdy używa do tego ręki, nikt normalny nie próbuję tam wpychać dwóch rąk więc o co mi chodzi?
Przypominam, że siedząc na WC, nie mam żadnej kontroli nad nogami. One są, ale raczej mało mnie stabilizują. Trochę, tak minimalnie. Druga ręka jest ozdobnikiem, bo o takiej przydatności można mówić. Siedzę na kibelku sam, jakoś utrzymuję równowagę, ale gdy wychylę się za daleko, to ratuje mnie moja prawa ręka. Moje mięśnie pleców nie są aż tak sprawne, by uratować mnie z za dużego wychyłu.
Gdy tak zaczynam się myć, to pochylam się do przodu, a prawą ręką wkładam prysznic do muszli i celuję. Przepłukuję to co mogę, a potem robię to z papierem. Podcieram i wycieram. Podczas jednej z takich czynności, gdy rękę miałem dosłownie w d...., w czasie nachylenia do przodu, naglę poczułem, że lecę, na głowę, na pysk. Akcja była dosyć szybka. Nie zdążyłem wyciągnąć sprawniej ręki by się uratować. Gruchnąłem bez jakiejkolwiek asekuracji na głowę. Tak przedzwoniłem, że na chwilę zgasło mi światło i zrobiło mi się ciemno przed oczami. Ciąg dalszy nie był dla mnie miły. Sam proces wyciągania mnie z ziemi przy pomocy podnośnika też miły nie jest. Najbardziej cierpi ego. Prócz guza nic mi się nie stało, ale jestem pewien, że przy optymalnym układzie, przy treningu, można się wysłać na drugi świat. Kto by pomyślał? :-)

Druga dupiana historia to dzieje się teraz. Obczaiłem, że na prawym pośladku robi mi się taka gruba skóra, trochę tak jak na pięcie i nie schodzi. WTF? Zadzwoniłem do opiekunki z Krajowego Ośrodek Mieszkalno - Rehabilitacyjny dla Osób Chorych na SM w Dąbku z pytaniem o co chodzi. Małgosia od razu mi powiedziała, że to jest odgniot, że muszę go nawilżać, olejować i oklepywać by lepiej ukrwić skórę. Pytam się jej czy można pasem skórzanym, to mi powiedziała, że można, jak kto lubi. Cała ona. Wygląda na to, że muszę teraz szukać, kogoś kto dobrze nawilża i lubi SM – Sado Maso :-) Od bliskiej przyjaciółki dowiedziałem się, że pomaga selen i witamina C. Nie leczona skóra będzie pękać, a to krok do odleżyn. Muszę się teraz zainteresować tym i zmianą poduszki na wózku.
Dziś się z tego śmieję, ale raczej do śmiechu zaraz po mi nie było.

Chciałem poruszyć jeszcze jedną bardzo ważną sprawę. Chodzi o protesty w całym kraju po śmierci 30-latki z Pszczyny. Tragiczna śmierć Pani Izy, to wielka tragedia dla jej rodziny. Bardzo im współczuję.
Do tego wszystkiego by nie doszło, gdyby nie zmiana przepisów, czyli wyrok Trybunału Konstytucyjnego na zamówienie tzw. obrońców życia od poczęcia. Każdy który uważa inaczej nie ma pojęcia o presji i odpowiedzialności, która w trudnej sytuacji może paraliżować człowieka - lekarza. Gdzie byliście obrońcy, jak umierało tzw. dziecko Chazana? Błąd polityków prawdopodobnie doprowadzi do winy lekarza. Gdzie jesteście teraz? Teraz chcecie obwiniać szpital, lekarzy? Obrońcy życia mówią, że się nic nie zmieniło w przepisach prawa, ponieważ wciąż można usunąć ciążę, która zagraża matce. Tak, to prawda, ale gdzie jest napisane w którym momencie jest ten czas, że już można usuwać ciążę by ratować matkę, a gdzie należy / można jeszcze czekać na samoistne obumarcie ciąży? Czy ktoś mi z tych obrońców to powie? Może zaproponuje konkretny zapis prawny tak na próbę, by był on uniwersalny? Ktoś coś?

Prawda jest taka, że nie ma takiego zapisu ani odpowiedniego momentu. Medycyna to nie matematyka, że 2 + 2 = 4. Wszystko opiera się na wyczuciu i doświadczeniu lekarza, który teraz musi wybierać między życiem dziecka, a życiem matki. Każdy z tych wyborów jest obarczony prawie pewną sankcją prokuratorską. W każdym przypadku prokurator i biegli będą badać odpowiedzialność lekarza, bo w tak trudnych przypadkach, jak u Pani Izy zawsze ktoś umiera, a w tym przypadku oboje.

Przed wyrokiem Trybunału Konstytucyjnego wybór był jeden. Ratujemy matkę, kosztem dziecka. Nie czekano na jakiś mityczny moment, że już można tylko od razu działano. Przedtem presji nie było. Taka jest różnica po orzeczeniu, to się zmieniło.


Kowal zawinił, a Cygana powiesili. Wszyscy o tym mówili przed tym orzeczeniem, że tak będzie, to nikt nie słuchał. Jestem pewien, że to niestety nie ostatni taki przypadek, a kolejne tragedie to kwestia czasu.

Teraz jest taka sytuacja, że za kobietę w ciąży decyzję podejmują wszyscy tylko najmniej ona sama. Jestem za prawem do aborcji, nie za aborcją, która jest wielką tragedią. Nie jestem sumieniem ani sędzią by oceniać innych. Decyzję o aborcji powinna podjąć kobieta i ewentualnie ojciec dziecka. Zakazywanie aborcji w Polsce to gigantyczna hipokryzja, bo te dziewczyny bardziej zaradne usuną ciążę za granicą, a te mniej będą cierpieć lub umierać.

Jestem z Wami dziewczyny, z Tymi, które zechcą urodzić ciężko chore dziecko i z tymi, które chcą dokonać aborcji niezależnie od powodu swojej decyzji. Decyzję o aborcji nie podejmuję ja, nie podejmujesz Ty tylko ONA. Zapewne ten powód jest dla niej ważny, najważniejszy. Jestem z Wami.

„Ani jednej więcej”.




1 komentarz:

  1. Mówi się że ludzie dzielą się na dobrych i złych ale to by było zbyt proste. W każdym z nas jest i dobro i zło i to co wybierzemy zależy tylko od nas. Jeśli ktoś wierzy i popiera aborcję powinien pracować nad sobą poprzez modlitwę a jeśli nie wierzy zawsze może zmienić się na lepsze.

    Rocznie na całym świecie w wyniku aborcji jest mordowanych ponad 100 milionów dzieci, to jest straszliwe ludobójstwo i to my wszyscy jesteśmy za to odpowiedzialni.
    Aborcja powinna być zakazana na całym świecie a w Polsce? Cóż nie bez powodu Św. Maryja została wybrana na Królowę Polski a Pan Jezus Chrystus na Króla, jeśli dopuścimy do legalizacji aborcji w naszym kraju to będzie olbrzymi krok do eutanazji i kary śmierci. Nasz piękny kraj zmieni się w Sodomę i Gomorę.

    Zapraszam do wspólnej modlitwy której nauczyła Nas Św. Brygida zwanej Tajemnicą Szczęścia: https://adonai.pl/modlitwy/?id=tajemnica&action=4

    Nie poddawajcie się w modlitwie i w wierze.

    Pozdrawiam.

    OdpowiedzUsuń

Będzie miło gdy się przedstawisz:-)